poniedziałek, 13 lipca 2015
Gra Baileya
Celia Rees
Rok wydania: 2003
Seria: -
Wydawnictwo: Amber
Ilość stron : 141
Gra Baileya była ostra, łamała najtwardszych. To, co stało
się w klasie Alex, powinno wystarczyć, żeby nikt więcej nie chciał się w nią
bawić... Ale nie wystarczyło. W szkole pojawia się nowa dziewczynka - nowa,
inna, z daleka. Nie potrzeba nic więcej. Gra Baileya zaczyna się znowu. A Alex
musi ją przerwać, zanim dojdzie do następnej tragedii?
To będzie krótka recenzja, tak jak krótka była lektura.
Trafiłam na tą książkę ostatnio w bibliotece i od tego się zaczęło. Opis z tyłu książki zachęcał. Przyznam szczerzę trochę się na niej zawiodłam. Myślałam, że gra Baileya będzie trochę inaczej wyglądać. Pomimo tego, że książka jest dobra i szybko mi się ją czytało. Nie przewracałam jej kartek z jakimś zapałem. Nie ubolewałam, gdy musiałam się od niej oderwać.
Autorka nie wykreowała nam postaci, z którymi możemy się zżyć. Martwić się o ich papierowe życie. Wręcz przeciwnie tylko opisała nam ich wygląd zewnętrzny,a ich charaktery są takie niejasne. W prawdzie poznajemy tylko dwie bohaterki Alex i Lauren. Reszty dzieciaków imiona szybko wypadają czytelnikowi z głowy choć są ważni w fabule.
,,Wywołująca dreszcz fabuła,która z każdą stroną zmierza do wstrząsającego finału''
,,Junior Bookshelf''
Alex niedawno straciła kontakt ze swoją przyjaciółką,która musiała się przeprowadzić do innego miasta. Dziewczyna choć rozmawia z innymi trudno jej nawiązać z nimi lepszy kontakt. Chyba,że z Davidem, który przewija nam się na początku historii i dopiero pod koniec znowu się pojawia.
W ich klasie pojawia się nowa uczennica, która przypomina Alex o dawnej bolesnej historii. Wcześniej,gdy dzieciaki o niej mówiły nie przejmowała się tym,ale ta gra powróciła....
Lauren silna dziewczyna,która po przeprowadzce nie może odnaleźć się w nowym świecie. Zamyka się w sobie i pomimo wielu talentów nie ujawnia ich. Na dodatek w zaaklimatyzowaniu nie pomagają jej dzieciaki z klasy.
Przez całą książkę przewija się historia Michaela Baileya. Pierwszego, który pod ofiarą okrutnej gry,którą później nazwano jego imieniem.
Co mnie w tej książce irytowało? Zachowanie dorosłych. Wszyscy, wszystko widzieli, słyszeli żaden nie reagował w porę. I tak się zachowują odpowiedzialni dorośli,ale nie to było najgorsze w tej książce. Co prawda finał historii Michaela Bailya był dla mnie najgorszym z możliwych wersji zakończenia wątku jego historii,a zarazem najbardziej mnie zaskoczył,ale tutaj znowu rodzice wyszli na niedojrzale dzieci,bo zamiast powiedzieć prawdę woleli o tej sprawie zapomnieć. Niech dzieciaki mają poczucie winny.To już ich nie dotyczy.
Jednak dobrze,że coraz więcej w literaturze młodzieżowej pojawia się książek o problemach dzieci. Właśnie ta książka ,,porusza częsty szkolny problem i pokazuje,że każdy może stać się prześladowany i prześladowcą''
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz