wtorek, 5 lipca 2016
Star Wars: Zasadzka na Korelii
Roger MacBride Allen
Ilość stron: 352
Seria: Trylogia Korelinska #1Wydawnictwo: Amber
Data wydania:1999
Opis
Leia Organa Solo wraz z mężem i dziećmi leci na Korelię, by spędzić tam wakacje, a potem wziąć udział w konferencji poświęconej problemom rozwoju handlu. Nie wie, że pięć zamieszkanym światom systemu grozi wojna domowa. Władzę na planecie przejmuje fanatyczny przywódca rebeliantów, ktory stawia Leii niemożliwe do spełnienia ultimatum...
Recenzja
Tą recenzję przychodzi mi pisać z wielkim bólem, ponieważ do tej pory, żądna książka wydana w Polsce spod znaku Star Wars tak mnie nie rozczarowała jak ,,Zasadzka na Korelii.'' Jeszcze tak na szybko wytłumaczę. Wydawnictwo Amber nie dzieliło książek na trylogie jak to było w Stanach tylko wydawało je ciągiem jako ,,Star Wars: Gwiezdne Wojny,'' a przechodząc już do książki.
Spokojnie, to jeszcze nie jest najgorsza książka, którą czytałam ze świata Star Wars. Najgorszą była trylogia Lando, do której obiecałam sobie wrócić. To podchodzi pod masochizm.
Tym razem możemy obserwować wakacje rodziny Solo, działania działa Wywiadu Nowej Republiki oraz Ligi Ludzkiej. Nie zapominając o Luke 'u i Lando załatwiających sprawy tego drugiego.
Cóż mogę o powiedzieć o fabule? Napiszę tak. Tylu najróżniejszych wątków nie widział jeszcze w tak krótkiej książce, ale tłumaczę to sobie tak, że dopiero pierwsza część trylogii i na wszystkie pytania w końcu padnie odpowiedź.
Miło ponownie było mi czytać o Hanie Solo, którego dopadła nostalgia za czasami wojny. Kiedy nikt nie czepiał się zbytnio stanu jako kochanego Sokoła, ważne, że latał. W tej książce czytelnicy czytają już o dajżalszym kapitanie Solo, ale urok jego postaci pozostał Miłość Hana i Leii może się wydawać specyficzna tym, którzy zechcą wejść w ten świat właśnie od tej książki, ale jest prawdziwa.
Sama Leia jest w tej książce ukazana jako zapracowano kobieta na wysokim stanowisku z wieloma etatami, która jednak potrafi znaleźć czas na kolacje z rodziną. Jest niezwykle silną i zdecydowaną postacią, którą zapragnęła rozwinąć swoją MOC.
Luke niestety w tej książce robi za pomagiera Lando i worek treningowy Leii, której nikt nie uczył posługiwać się mieczem, a go rozbroiła. Tego, który trenował już wiele lat, hartował się w boju. Odbył tylko bardzo fajną pogawędkę z Mon Mathme.
I w końcu czas na Lando, którego wątek mnie rozbroił. Na początku chciało mi się śmiać, a później było: Wy tak na serio ?
Wprowadzono też nową postać Kalede, której w ogóle nie nakreślono, a spędziliśmy z nią sam na sam w jednym rozdziale trzydzieści stron i później w innych rozdziałach mieliśmy przyjemność o niej trochę poczytać.
Na koniec przedstawiania postaci wspomnę jeszcze i dzieciach Hana i Leii, które po prostu są tak barwne, że po prostu kradną każdą chwilę, w której chodźmy o nich wspomną,a w aktualnym uniwersum mamy Bena. Nie mylić z Benem Skywalker synem Luke w późniejszej historii,
Nigdy nie sądziłam, że kiedykolwiek to napisze, ale chyba największą wadą tej książki były opisy, które tak uwielbiam, ale tutaj to już było przegięcie.
Przez trzydzieści stron czytaliśmy jak jedna bohaterka rozbija się statkiem. Opisy walki w tej książce też nie są najlepiej przedstawione, nie licząc tych z początku książki. Za to na plus jest przedstawienie i opisanie nowej planety,
Jeśli ktoś lubi prze długie opisy to ta książka jest dla niego. Nie jest ona na pewno zła, ale do najlepszych się nie zalicza.
Zupełnie nie wciągnęłam się w klimaty Gwiezdnych Wojen, co dziwne, uwielbiam fantastykę.
OdpowiedzUsuń