Podczas pierwszej wojny światowej na polach bitwy we Flandrii sanitariuszka Laura poszukuje swojego brata, żołnierza.Freddie został uznany za zmarłego. Dla niej wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że chłopak żyje. Wyrusza, by go odnaleźć. Musi sprawdzić, czy szepty o nawiedzonych okopach i zagadkowym hotelarzu są prawdziwe. Ponoć jego wino daje żołnierzom dar zapomnienia, ale coś w zamian zabiera.Czyżby Freddiemu udało się jednak ujść z życiem, ale padł ofiarą czegoś – lub kogoś – innego?Czy bratu i siostrze, prześladowanym przez duchy przeszłości i teraźniejszości, uda się znaleźć sposób na uratowanie siebie i innych?
Katherine Arden zdecydowała się osadzić fabułę książki ,,Przekleństwo zapomnienia" w czasie I Wojny Światowej. Jak sama przyznała pracowała nad nią kilka lat. Mimo tego, że trochę czasu minęło od kiedy ją skończyłam, to wciąż o niej myślę. Nie tyle o samej historii, bo ona oparta jest na prostym pomyślę, ile o motywach i alegoriach, które zastosowała autorka, ponieważ to one budują wyjątkowość tej książki.
Laura i Freddie to rodzeństwo, które na własne oczy zobaczyło i doświadczyło niszczycielskiego wpływu działań wojennych na froncie i prowincji. Oboje zawsze byli dla siebie wsparciem, ale życiowe doświadczenia ich zmieniły. Mimo wszystko jest to bardzo intymna historia, a miłości, odnajdywaniu się w nowej sytuacji i układaniu nowego życia na zgliszczach starego świata.
Postęp. Ba! Czym jest postęp? Dać ludziom boską moc, żeby budowali statki wielkie jak wyspy, latali pod niebem niczym ptaki albo rozpalali ogień we wnętrzu ziemi niby diabeł w piekle, a ich głupota tylko rośnie w siłę, aż w końcu zatopią cały świat.
Mimo tego, że w fabuła powieści osadzona jest w tragicznych czasach okrucieństwa wojny, dramatów rodzinnych, trudnych wyborów i żołnierzy, którzy nie chcą zabijać, to w ,,Przekleństwo zapomnienia" zabrakło mi emocji. To wszystko brzmi dobrze, jako pomysł, ale jego wykonanie zostało pozbawione tych akcentów. Nie znam oryginału, ale samo tłumaczenie wydało mi się toporne i kanciaste.
Autorka zdecydowała się na narrację trzecioosobową z perspektywy rodzeństwa. Ta relacja została bardzo dobrze poprowadzona. Są dwie osie czasowe, które dzieli kilka miesięcy różnicy. Arden udało się prawie do samego końca unikać tanich chwytów, które miały wywołać w czytelniku sztuczne reakcje. Ta historia tego nie potrzebuje, ponieważ mimo wszystko jest w niej sporo autentyczności. Autorce udało się uchwycić apokaliptystyczne nastroje, a także beznadziejność i tragizm sytuacji. Brud i przemęczenie. Jednak im bliżej końca tym jasne stawało się, że autorka zdecyduje się na bardziej sztampowe zakończenie w nurcie powieści raczej osadzonych we współczesności.
Za wiele rzeczy doceniam ,,Przekleństwo zapomnienia" Katherine Arden i uważam, że jeśli zainteresowała was ta książka, to zdecydowanie warto poświęcić jej czas, Jednak jest w niej kilka mankamentów, o których pisałam powyżej, a także rozwiązań fabularnych i fragmentów, które z perspektywy całości nie pasują do reszty opowieści. Warto mieć to na uwadze sięgając po najnowszą powieść trylogii ,,Zimowej nocy".
Współpraca reklamowa (barter) wydawnictwo Muza
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz